
Janek w rzadkich chwilach bezruchu.
Letnia kanikuła już blisko. Kocyk, klapeczki, łopatka i wiaderko pora odkurzyć. Czas zmierzyć się z upałem. A gdy to przeminie powrót do Rumuni. I "mordęga" w górach.
Kilka fotek z rumuńskich Alp Rodniańskich z 2009r.
Nasz poczciwy "trak". Transport i nocleg w jednym. Na serpentynach potrzebne były tylko dwa pierwsze biegi.
Droga na szczyt Pietrosu z Borszy to różnica wzniesień około 1600m. Zabójcza! Gdyby nie zimny "Ursus" mogło się źle skończyć.
Zgięty słup od latarni to doskonały hamulec w wersji górskiej.
Już prawie na szczycie.
C.D.N.
Fotki w tym poście wykonano dalmierzowym kliszakiem z 35tką. Miły zestaw, który nie przeszkadza robić zdjęcia.
Po drodze można spotkać sprzęt, którym bawią się prawdziwi "chłopacy".
Lubię takie niedoskonałe fotki. Stare obiektywy i aparaty. Celulozę i zapach ciemni fotograficznej.
Cyfra ma wiele zalet. Ma też jedną poważną wadę. Sprzęt bardzo szybko się starzeje i ciągle gonisz za nowszym. Kiedyś zakup lajki M3 czy pentaxa spotmatica był zakupem na długie lata. Dziś pięcioletni nikon czy canon wywołuje na twarzy pobłażliwy uśmiech.